Jestem niezalogowany   zaloguj mnie   /   rekrutacja


Forum - Świat Tajemnic


Nowy temat  |  Spis tematów Nowszy wątek  |  Starszy wątek
kiedy UFO przybedzie?
Ilość wypowiedzi w tej dyskusji: 1626
Poprzednia strona | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | .. | 81 | 82 | Następna strona
maritus6
20 sierpnia 2006

kiedy UFO przybedzie?
 
yohanna22

21 kwietnia 2014

U mnie w dzieci przedszkolu bogate mamusie organizuja u siebie w domach rozne imprezy. Wiec chodze. Kiedys byl na imprezie tatus z synkiem. I tak sobie z nim rozmawialam. Tatus rozszedl sie z mamusia i ona juz jest z kims innym.
Pare miesiecy po tym znajoma mi mowi ze ten tatus bardzo mnie lubi, ze jego byla jej powiedziala. Co najlepsze w tej historii tatus jest biseksualny:)
Mialysmy ubaw;)
 
wendol

21 kwietnia 2014

Coś mi się skojarzyło i przypomniało sprzed lat.

W pracy wręcz szczycę się tym, że w testach na płeć mózgu wyszło mi, że jestem kobietą.
To było kilka lat temu i nie znałem wtedy pojęcia "androgynia" (autor tych testów też chyba nie), moi koledzy tym bardziej, więc dziwnie reagowali - jeden koleś zaczął się nawet ode mnie odsuwać, bo stwierdził, że mogę go "zaatakować od tyłu". Przy ludziach takie żarty robił, więc przy ludziach go zgasiłem. Powiedziałem głośno, że tak - jestem kobietą, ale lesbijką. Prości ludzie inaczej nie zrozumieją, bo wszystko z seksem im się kojarzy.
 

Nie idź przede mną, bo może za tobą nie pójdę. Nie idź za mną, bo może nie potrafię pokazać ci drogi. Idź koło mnie i bądź moim przyjacielem. http://wendol.cba.pl wendol@o2.pl
wendol

22 kwietnia 2014

http://innemedium.pl/wiadomosc/amerykanski-think-tank-rand-potwierdzil-istnienie-fenomenu-ufo
Ile lat można czekać na głośne potwierdzenie oczywistej oczywistości? :)
Niech powiedzą o tym wreszcie Kowalskiemu w "Wiadomościach" TV i będzie z głowy - wreszcie polecimy dalej bez kuli u nogi, bo poza Kowalskim już wszyscy o tym wiedzą.
Większość z tych, którzy wiedzą, ale nie chcą przyjąć tego do świadomości czegoś się boi.
Czego się boicie?
Zjedzą tylko Niczego ;)
Słyszałem jeszcze, że porwanym robią sondy... ana..., gwałcą itp.
No dobra - kończę, bo mi ręce opadają.
 

Nie idź przede mną, bo może za tobą nie pójdę. Nie idź za mną, bo może nie potrafię pokazać ci drogi. Idź koło mnie i bądź moim przyjacielem. http://wendol.cba.pl wendol@o2.pl
Spin1

27 kwietnia 2014

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/19079/tajemniczy-sygnal-radiowy-z-kosmosu
 
wendol

27 kwietnia 2014

SETI np. co kilka lat ogłasza, że już niedługo nawiążą kontakt z pozaziemską cywilizacją - robią to, gdy chcą im obciąć fundusze :)
Fale radiowe to raczej kiepskie medium przesyłu informacji przy odległościach liczonych w latach świetlnych.
Ja bym tu poszedł w stronę cząstek splątanych - ma to związek z ich... spinem - pozdrawiam :)
Robiono też doświadczenia z przesyłem informacji do załogi okrętów podwodnych przy pomocy... telepatii :)
Jak dla mnie te próby nawiązania kontaktu z kosmitami przy pomocy fal radiowych to działania pozorowane.
I tak tzw. oficjalna nauka zrobiła ogromny postęp. Kiedyś ludzie porozumiewali się przy pomocy tamtamów, znaków dymnych... Kto wie, czym posługują się kosmici - tym bardziej, że nas odwiedzają :)
Polecam:
http://www.dobreksiazki.pl/b1643-penetracja.htm
Sam też doświadczyłem zjawiska telepatii w "rozmowach" z... - tego nie powiem, bo to tajemnica :)
Żadna tajemnica, bo pisałem o tym kiedyś na "tajnym" - oczywiście możemy przyjąć, że to całe forum jest tajne :)
Z moich doświadczeń wynika, że telepatia działa najlepiej w odniesieniu do osób, z którymi coś nas łączy - jakieś stosunki emocjonalne.
 

Nie idź przede mną, bo może za tobą nie pójdę. Nie idź za mną, bo może nie potrafię pokazać ci drogi. Idź koło mnie i bądź moim przyjacielem. http://wendol.cba.pl wendol@o2.pl
wendol

15 maja 2014

http://innemedium.pl/wiadomosc/papiez-franciszek-oswiadczyl-ze-chetnie-ochrzcilby-obcego :))
Już wcześniej o czymś podobnym pisałem, ale teraz poszli dalej.
Nie wiem, czy się śmiać, czy płakać nad ich głupotą.
Jakoś wierzyć mi się nie chce, że nawet papież uwierzył w "misję" Kościoła i w ten religijny bełkot. Jak dla mnie, to tylko kwestie polityczne, a ludzi mają za idiotów.
 

Nie idź przede mną, bo może za tobą nie pójdę. Nie idź za mną, bo może nie potrafię pokazać ci drogi. Idź koło mnie i bądź moim przyjacielem. http://wendol.cba.pl wendol@o2.pl
wendol

15 maja 2014

Choć znam przypadki teologów, którzy dopiero po wielu latach tkwienia w tym zaczynali mieć własne przemyślenia i zrywali z Kościołem.
Jak ktoś latami przechodzi pranie mózgu, to czasem trudno mu samodzielnie myśleć.
 

Nie idź przede mną, bo może za tobą nie pójdę. Nie idź za mną, bo może nie potrafię pokazać ci drogi. Idź koło mnie i bądź moim przyjacielem. http://wendol.cba.pl wendol@o2.pl
wendol

15 maja 2014

Ten "luz" Franciszka jest mocno limitowany - robią tylko tyle, co konieczne, by przynajmniej częściowo zwolnić tempo odpływu ludzi z Kościoła.
Polska jest w tej "komfortowej" sytuacji, że u nas Kościół i kościółkowi mocno przeginają, więc wszystko jest bardzo kontrastowe.
Jest jeszcze sporo "wiernych", niektórzy się jeszcze "umacniają" idąc w kierunku "betonu", więc mamy tu "tygiel" - z jednej strony Radio Maryja, czy Natanka, a z drugiej Palikota itp.
Przynajmniej coś się dzieje i jest wesoło :)
Choć z drugiej strony "co za dużo, to niezdrowo" i czasem niedobrze mi się robi, jak słucham "czarnych" i ich "wiernych".
Kiedy tu wreszcie będzie normalnie?
Na razie za bardzo dają się we znaki "czarni karierowicze", fanatycy, idioci, umysłowo chorzy i inni narwańcy. Ta wojna już mnie nudzi. Trochę spokoju by się przydało. Niech Kościół wreszcie się ukorzy i zajmie należne mu miejsce na marginesie życia społecznego - ci, co go potrzebują i tak znajdą drogę.
 

Nie idź przede mną, bo może za tobą nie pójdę. Nie idź za mną, bo może nie potrafię pokazać ci drogi. Idź koło mnie i bądź moim przyjacielem. http://wendol.cba.pl wendol@o2.pl
wendol

15 maja 2014

Kościół się nie "podda" i będzie ostro walczył (przynajmniej w Polsce), bo dużo tu ich i potrzebują dużo "karmy", by zachować styl życia, do jakiego się przyzwyczaili lub przynajmniej mieć "co do gara włożyć".
Są takie kraje, gdzie kapłani chodzą po wioskach i proszą o datki nawet raz na tydzień...
U nas ludzie coś chętnie im nie dają "jałmużny", więc Kościół próbuje siłą wydzierać systemowo od państwa - wiedzą, że na "łaskę" ludzi nie ma co liczyć.
Im ostrzej będą próbować i więcej żądać, tym ludzie będą częściej ich unikać, ale oni tego nie rozumieją, bo przyzwyczaili się przez wieki do działania na siłę, straszenia i odgrażania się.
Więcej pokory wam życzę Panowie "dostojnicy" - złość piękności szkodzi. Styl macie beznadziejny - to już nie te czasy, gdy rządziliście "motłochem" z ambon. Dziś ludzie nie dają już sobie w kaszę dmuchać i sobą pomiatać.
Mniej kija, a więcej marchewki, to jeszcze trochę pożyjecie, bo inaczej ludzie się wam do gardeł rzucą - zwłaszcza ci, co wam "zaufali", bo ich agresji nauczyliście - wezmą z was przykład i odpłacą pięknym za nadobne, jak ktoś im wroga wskaże - antyklerykałów będziecie mieć całe mnóstwo.
Ja was olewam i nie chcę mieć z wami do czynienia, bo się wami brzydzę - tylko tyle. Bić was nie będę, bo nie chcę się ubrudzić. Jak któryś będzie za bardzo przynudzał i wejdzie mi w drogę, to może spowodować u mnie co najwyżej odruch wymiotny - ręki mu nie podam.
Jak to kiedyś w "Psach" powiedział Linda, jak mu w nocy pod domem jacyś ludzie hałasowali strzelając? Wypier...ać :) Ostatnio ksiądz (jakiś nowy i niezorientowany) chciał mnie odwiedzić "po kolędzie" - powiedziałem, że sobie nie życzę z trochę płaczliwą miną, po czym zrobiłem twardą, jak on zrobił brzydką. Ich metody są dla mnie za ostre - zbyt wrażliwy jestem, żeby się z nimi zadawać. Złych ludzi traktuję gazem pieprzowym, jak nie mam innego wyjścia - rękoczyny (i nogoczyny) stosowałem kiedyś, jak nie miałem lepszych narzędzi. W nocy można użyć też mocnej latarki - może kogoś... oświeci :)
Od wielu lat nie spotkałem na swej drodze człowieka, który byłby w stanie mnie skrzywdzić - "czarni" też mnie omijają i nie dyskutują.
No dobra - czasem sam się "krzywdzę", jak próbuję pomóc nieodpowiednim ludziom, na których mi zależy, ale wnioski wyciągam coraz szybciej.
A po co wchodzicie do "domu czarnych"? - Sami się prosicie, by was denerwowali, straszyli i nękali psychicznie. Odpuśćcie sobie i... im - dla nich nie ma już ratunku, bo interes, zysk materialny im wszystko przesłonił.
Wiem, że trzeba z czegoś żyć, ale nie kosztem innych - nie kosztem materialnego i mentalnego ich ograbiania i poniżania.
Prawdziwy, duży "grzech" popełniacie.
 

Nie idź przede mną, bo może za tobą nie pójdę. Nie idź za mną, bo może nie potrafię pokazać ci drogi. Idź koło mnie i bądź moim przyjacielem. http://wendol.cba.pl wendol@o2.pl
tajne.tarot-marsylski.pl

 
wendol

16 maja 2014

Ale miałem wczoraj wenę - pewnie duch święty mnie natchnął :)
Normalnie jak w czasach biblijnych - mało spałem (przez cały tydzień jakieś 4 h na dobę), "pościłem" (mało jadłem)... i miałem "wizje" ;), tzn. te no... objawienia... myślowe :)
 

Nie idź przede mną, bo może za tobą nie pójdę. Nie idź za mną, bo może nie potrafię pokazać ci drogi. Idź koło mnie i bądź moim przyjacielem. http://wendol.cba.pl wendol@o2.pl
79277

16 maja 2014

wendol:

Wiesz Dariuszu? Tak sobie myślę, że czasem przesadzasz... Owszem- w niemal stu procentach moje poglądy z Twoimi się zgadzają (w "tych" sprawach), ale trzeba też uszanować to, że ktoś ma inne zdanie. Że w coś wierzy nawet jeśli wydaje nam się to głupie... Bo wiara właśnie na tym przeważnie polega, że nie można jej logicznie uzasadnić. Jak coś można poprzeć dowodami, czy konkretami jakiegokolwiek rodzaju, to już nie jest wiara tylko teoria naukowa.
Trochę się zapędziłem i zgubiłem sens tego, co Ci chciałem napisać. Wyszedł troszkę bełkot, ale to nic- mniej więcej może być...
To co ostatnio wyczytuję (Twojego autorstwa), także ostatni Twój wpis, Troszkę mi za bardzo pachnie sarkazmem...
To (uważam) też pewien rodzaj narzucania komuś swojej ideologii. "Zgadzajcie się ze mną, bo inaczej określę Was mianem ludzi niemyślących samodzielnie- manipulowanych przez innych (np. kościół)"- tak delikatnie ujmując...
Pychą jest narzucanie komuś swojej religii (to tak w odniesieniu do np wypraw krzyżowych, czy tzw świętej inkwizycji". Pychą jest też narzucanie komuś JAKIEJKOLWIEK swojej ideologii.
Nie twierdzę, że narzucasz... Czasem jednak wyrażasz swoje poglądy w taki sposób, że brzmią one jak "narzucanie". Nikt nawet nie będzie tu z Tobą dyskutował na ten temat (gdyby chciał zaprzeczyć temu, co piszesz), bo po prostu mało kto tutaj dysonuje takim narzędziem jak Ty- mało kto ma tak "gadane"...
wendol:
pewnie duch święty mnie natchnął :)

wendol:
miałem (...) objawienia

Wiesz, że to niektórych może urażać? Tak- tych kościółkowych...
I nieważne, czy oni mają rację, czy my (tak: MY, bo uważam bardzo podobnie jak Ty), chodzi o to, żeby szanować poglądy innych- choćby nie wiem jak głupi byli naszym zdaniem...
...Bo wszystko zależy od tego jaki układ odniesienia wybierzemy- ONI są głupi, lub MY. I nikt się nie przyzna za szybko do głupoty...
Odstaw kpiny na bok, proszę, bo moim zdaniem Twoje pisanie na temat kościoła zaczyna przypominać Wrony pisaninę na temat Haarp.
Tylko mi się czasem nie obrażaj, bo w tej chwili krytykuję bardziej przyjaciela niż przeciwnika.

Pozdrawiam
 
79277

16 maja 2014

wendol:
duch święty

wiem, że to dla Ciebie śmieszne i "ciemne", ale mogłeś chociaż to napisać Dużymi Literami- to "nazwa własna". Nazwy firm piszesz dużymi, Palikota też...
Nie wiem, czy rozumiesz co mam na myśli (spróbuję Ci to przekazać "telepatycznie")- nie mam ochoty dłużej się nad tym tematem "znęcać". Nie jestem świetny w udowadnianiu "swoich racji"...
... i miałem dziś porąbany dzień...
Dobranoc
 
wendol

16 maja 2014

79277:
... i miałem dziś porąbany dzień...

To widać - spoko :)

Nie wiedziałem, że duch święty to osoba i że pisze się to z dużej litery :)
Do któregoś tam wieku obowiązywała dwójca święta :)

79277:
Wiesz, że to niektórych może urażać? Tak- tych kościółkowych...

Robię to z pełną premedytacją - taka "terapia szokowa" :)
W kwestii natchnienia Duchem Świętym (niech Ci będzie z dużej, ale i tak się nie obrazi, bo obrażają się tylko "kościółkowi"), to dlaczego monopol na coś takiego mają mieć "kościółkowi"? Ja np. uważam się za bardziej "świętego", niż wielu z nich - kwestia postawy życiowej i "owoców".
Nie podoba mi się, że wielu wpadło w pułapkę postrzegania Kościoła polegającą na tym, że albo się idzie po ich linii, albo jest się ateistą, komuchem itp. Kościół nie jest taki głupi i dobrze wie o co chodzi, ale niektórzy ludzie tego nie rozumieją, bo postrzegają tylko na zasadzie czarne/białe - ogromny udział ma w tym Kościół. No wiesz - Bóg/Szatan. Kościółkowi nie lubią "odmieńców" - uważają, że są "źli", nie tolerują ich i są nawet w stosunku do nich agresywni. To charakterystyczne u fanatyków religijnych - do czego są zdolni pokazała historia starsza i nowsza.
Kościół ma tak wielkie wpływy i tak sobie pozwala, bo ma poparcie "kościołkowych" - za to ich "winię". Można powiedzieć, że to nie wina tych ludzi, bo są ciemni i nic na to nie poradzą. Mogliby poradzić, gdyby chcieli, gdyby zamiast np. oglądać seriale w TV, pooglądali chociaż Discovery, jak już do TV się ograniczamy.
To, że wypowiadam się tak "autorytarnie", to nie kwestia mojego "widzimisię", tylko wiedzy, która na dzień dzisiejszy jest łatwo osiągalna, a której "kościółkowi" nie szukają. Mało tego - jak im wskażesz fakty z historii starszej i współczesnej, to nie chcą na to patrzeć, tylko cię jeszcze błotem obrzucą. Jezus mówił, żeby nie rzucać pereł przed wieprze, ale ja mimo to próbuję i się nie zrażam - niektórym "wieprzom" niewiele brakuje, by dostrzegli w nich piękno, wartość - oczywiście mowa tu o sprawach duchowych, a "perła" to przenośnia, porównanie.
Kościółkowi i Kościół ogólnie mają Jezusa "w dużym poważaniu", a ich postawa życiowa bywa zaprzeczeniem jego nauk.
Nie ma dla mnie znaczenia, czy ktoś się uważa za wierzącego, czy za niewierzącego, tylko jak żyje.
Tak się dziwnie składa, że nauki Jezusa są uniwersalne. Nie on jeden na to wpadł, bo to wypływa po prostu z serca, ale dla nas jest symbolem, który wiele tłumaczy - swoistym "skrótem myślowym".
Tak więc stawiam na rzeczy absolutnie podstawowe - na coś, co może pogodzić wszystkich ludzi, a nie na "szopkę" kościelną, do której kolejne "cegiełki" były dokładane (wymyślane przez Kościół) na przestrzeni wieków. Zdrowe fundamenty zostały już dawno przykryte przez Kościół jakimś... badziewiem.
Dla mnie to "faryzeusze", którzy stworzyli zimną instytucję, kolejne "przykazania kościelne", a przestali... czuć. To w większości już tylko funkcjonariusze, urzędnicy, chowający się za tonami papierów, bezwzględnych, nieludzkich przepisów.
Dobrze, że się "oburzyłeś", tylko warto zadać sobie pytanie, czy na mnie, czy na Kościół - pewnie nie chcesz go aż tak źle postrzegać, bo są ludzie, którzy mu ufają (to często dobrzy ludzie), ale jakby nietrafnie ulokowali swoje "uczucia" zawierzając mu całkowicie.
Kościół to tylko Kościół - dla mnie już pusty w środku pod względem duchowym - wypaczyli za bardzo pewne ideały. Chciałbym ich kochać, jakoś im pomóc, bo zeszli na złą ścieżkę, ale właśnie... za bardzo zeszli.
Podczas bierzmowania miałem do czynienia z jakimś wyżej postawionym księdzem (nie znam się na ich stopniach), który był bardzo dobrym człowiekiem, uduchowionym i mocno czującym... Patrzył mi głęboko w oczy przez dłuższą chwilę, po czym... się wzruszył.

Na koniec mój ulubiony utwór przy tego typu dyskusjach :)
http://www.ebaumsworld.com/audio/play/84014022/

I dla kontrastu to:
http://www.ebaumsworld.com/video/watch/84008369/

Spoko - zdarzają się w Kościele dobrzy ludzie, ale na szczytach władzy to już tylko polityka i zimna kalkulacja.
Zresztą jeden ksiądz tak mi się tłumaczył, gdy zapytałem: "dlaczego źle robicie?". Odpowiedział, że "to jest służba i musimy robić tak, jak nam nasza zwierzchność nakazuje".
Franciszek wydaje się "fajny", ale nie zapominajmy, że musi dbać o interesy tej instytucji - przede wszystkim o to, by ludzie nie powstali z kolan, by uznawali wiodącą rolę "partii", by się nie wyzwolili, tylko uzależnili, a powaga, smutek, strach, poczucie winy (grzech pierworodny, śmierć Jezusa), kompleksy... najlepiej temu służą - niszczą psychikę człowieka, ale służą Kościołowi.
 

Nie idź przede mną, bo może za tobą nie pójdę. Nie idź za mną, bo może nie potrafię pokazać ci drogi. Idź koło mnie i bądź moim przyjacielem. http://wendol.cba.pl wendol@o2.pl
Igor

17 maja 2014

Darek to jest ciekawy materiał.

https://www.youtube.com/watch?v=EOsSRVIFa4c

Tak czy owak pewne rzeczy będą miały swoje miejsce, bądźmy dobrej myśli.

Pozdrawiam
Igor
 

Niech Moc Będzie z Tobą
79277

17 maja 2014

wendol:
Nie wiedziałem, że duch święty to osoba i że pisze się to z dużej litery :)

:)
wendol:
Robię to z pełną premedytacją - taka "terapia szokowa" :)

To dobrze. Ja mam tylko nadzieję, że po to aby sprawić coś pozytywnego, a nie tylko zgnoić...
wendol:
Duchem Świętym (niech Ci będzie z dużej

:)
Tak naprawdę sram na to- może być i z małej. Chodziło mi tylko o to, że dla niektórych to świętość... (nie osoba- coś większego)
wendol:
albo się idzie po ich linii, albo jest się ateistą, komuchem itp

Też mnie to irytuje. Moja matka kiedyś mnie tak nazwała, gdy próbowałem jej coś wyjaśnić (w czasie rozmowy telefonicznej)... pffff- nieważne...
wendol:
Kościółkowi nie lubią "odmieńców" - uważają, że są "źli", nie tolerują ich i są nawet w stosunku do nich agresywn

Taaa, wiem. Poczułem to czasami... Ale nie zamierzam odpłacać tak samo. Drugiego policzka też nie będę nadstawiał- jak trzeba będzie, będę się bronił. Ale nie będę wypowiadał wojny kupie- wolę koło kupy przejść nie dotykając jej. Jak ruszysz- dopiero będzie smród...
wendol:
No wiesz - Bóg/Szatan

Często o tym mówię i tych kościółkowców nawet to uraża- że twierdzę, że piekło i szatan to jedno wielkie pierdzielenie służące jako straszak dla "bogobojnych", a raczej dla tych, którze nie chcą być "klechobojni"...
wendol:
to nie kwestia mojego "widzimisię", tylko wiedzy, która na dzień dzisiejszy jest łatwo osiągalna, a której "kościółkowi" nie szukają

Fakt. Nie szukają. Nie chcą nawet przyjąć do wiadomości, że jest coś "poza tym" co znają, a co dopiero odszukać to... A co dopiero zrozumieć i zacząć praktykować...
wendol:
jak im wskażesz fakty z historii starszej i współczesnej, to nie chcą na to patrzeć, tylko cię jeszcze błotem obrzucą

Dokładnie...

Wiesz Darku?
Mógłbym Ci tak długo przytakiwać. Zgadzam się z tym co piszesz. Nie będę przekopiowywał tu całego Twojego posta, bo to niepotrzebne- zgadzam się.
Czasem tylko odnoszę wrażenie, że bywasz nietolerancyjny. Pewnie- głupoty tolerować nie wolno, ale jeśli głupiemu powiesz, że jest głupi, to nie będzie Cię słuchał. Nawet nastawi się wrogo do Ciebie.
Tak się zastanawiam... Czy na pewno nie ma lepszego sposobu, żeby przemówić do tych "głupich" tak, aby nie czuli się urażeni? Może wtedy zaczęli by słuchać...

Sam nie wiem. Ja tak rozmawiam czasem z żoną- ona wie, jakie mam zdanie na temat kościoła i tego całego kleru, jednak nie zauważyłem, żeby jakakolwiek moja wypowiedź na ten temat ją uraziła. Przynajmniej tego po niej nie widać.
Kiedyś mi powiedziała, że jak tak czasem podsumuje sobie to co jej mówię, to co czyta w różnych źródłach, to co słyszy w kościele i jak jeszcze poobserwuje, co wyrabiają te "świętoszki", to... nie ma ochoty iść więcej do kościoła...

Ja ją ochrzaniałem głównie o to, że chodzi tam w mrozy (a jest dosyć podatna na infekcje, przeziębienia itp) i klęka na tej lodowatej posadzce i klęczy... A potem marudzi, że zdrowia nie ma! Jak zachorowała, powiedziałem jej, żeby klęknęła i wymamrotała kilka zdrowasiek, to wtedy może jej przejdzie.

To przemyślała sobie i teraz dba o zdrowie bardziej niż kiedyś- nawet kosztem niedzielnej mszy świętej (małymi literami specjalnie napisałem- a co!)
Nigdy jej nie powiedziałem, że jest idiotką, bo łazi tam i słucha tego całego pierdzielenia. (nie wszystko jest tam pierdzieleniem, ale większość...) Gdybym tak jej powiedział to pewnie by się teraz do mnie nie odzywała.

O to mi właśnie chodzi. Na "nawrócenie" ludzi musi być przecież lepszy sposób niż walka z nimi... Wojna nigdy niczego pozytywnie nie załatwiła. Żadna wojna.

Znasz taki sposób?
Chętnie bym poznał. Jak dotrzeć do wielu bez walki. Pewnie nie wiesz, bo pewnie byś to stosował.
Ja nie lubię wojen mimo iż wielokrotnie walczę...

O czym ja tu... pitolę...
 
wendol

18 maja 2014

79277:
O to mi właśnie chodzi. Na "nawrócenie" ludzi musi być przecież lepszy sposób niż walka z nimi... Wojna nigdy niczego pozytywnie nie załatwiła. Żadna wojna.

Niedawno z kimś w pracy na ten temat rozmawiałem.
Powiedziałem, że trzeba edukować tych ludzi, i że to jeszcze potrwa, zanim coś do nich dotrze...
Rozmówca z uśmiechem na ustach odpowiedział, że łatwiej i szybciej byłoby ich wybić :))

79277:
Znasz taki sposób?
Chętnie bym poznał. Jak dotrzeć do wielu bez walki. Pewnie nie wiesz, bo pewnie byś to stosował.
Ja nie lubię wojen mimo iż wielokrotnie walczę...

Znam i stosuję :)
Tłumaczę... po dobroci :)
Zdarza się jednak, że ktoś odbiera to jako atak i atakuje, to wtedy się bronię.... czasem poprzez atak :)
Jestem bardzo spokojny i wytrwały, konsekwentny..., więc adwersarz wreszcie słabnie i kapituluje - wtedy "włączam" pozytywne bodźce :)
Najważniejsze podczas dyskusji, to nie dać się wyprowadzić z równowagi - tzn. czasem trzeba się z premedytacją "zdenerwować", jak do kogoś po dobroci nie dociera - niektórzy niestety rozumieją tylko język "siły".
Raczej trudno dotrzeć do człowieka "przemawiając" z jakiejś "mównicy" - populiści tak robią i mają jakieś wyniki, ale ich przekaz jest negatywny - pobudza niskie emocje, takie jak strach i agresję.
Ja wolę "pracować" z człowiekiem indywidualnie - zrozumieć dlaczego jest, jaki jest, jakie ma problemy, co nim kieruje, co go "napędza".
Przy bliższym kontakcie można poobserwować mowę jego ciała, a nawet poczuć jego emocje. Trzeba dotrzeć do "duszy" człowieka, a wtedy łatwiej mu pomóc.
No cóż - niestety, ale nie wszystkim da się pomóc. Ludzie mają swoje uwarunkowania, wieloletnie doświadczenia i przyzwyczajenia.
Trzeba wybierać takich, z którymi da się coś zrobić, a resztę omijać, bo nie dość, że im nie pomożesz, to jeszcze sobie zaszkodzisz - będą próbowali zrobić ci krzywdę.
Natomiast ogólne działanie na większą skalę polega na tym, że podaje się informacje, a co ludzie z tym zrobią, to już ich sprawa.
Jedni wnioski wyciągną, a innych to "urazi", bo mają psychikę taką, a nie inną. Do tego, że Kościół im coś narzuca się przyzwyczaili, ale podświadomie czują o co chodzi i tego nie lubią, więc jakiekolwiek tłumaczenie mogą odbierać jako "narzucanie" - tym bardziej, że jest to w opozycji do tego, co już "przyjęli". Ludzie są na ogół mało elastyczni i nie lubią zmian, bo zmuszają ich one do wysiłku - w tym do intelektualnego :) Jest jeszcze jedna bardzo ważna kwestia - ludzie nie lubią się przyznawać przed samymi sobą, że dali się oszukać, wpuścić w maliny, i że czegoś nie przewidzieli. Religia daje im "stabilizację", "spokój" - "święty spokój", który tak lubią i zwalnia od myślenia, decydowania, wysiłku - wystarczy, że będą chodzić do kościoła, a zostaną "zbawieni" - przynajmniej tak to naiwnie postrzegają, bo chcą to tak widzieć - tak im wygodnie.
Podsumowując - trzeba spokojnie tłumaczyć i czekać.
Niektórymi trzeba wstrząsnąć, wytrącić z "równowagi", by stracili "grunt pod nogami", a dopiero wtedy zaczną się zastanawiać...
Obecne czasy mają to do siebie, że zmiany są coraz szybsze, więc ludzie się wreszcie do zmian przyzwyczają i oswoją się z tym, że nie ma nic bardziej pewnego, stałego, niż ciągłe zmiany :)
Ludzie w Polsce przyzwyczaili się ostatnio do "spokoju", "stabilizacji" komunistycznej, ale nasz "duch narodowy" pcha nas do walki o niepodległość.
Będzie dobrze :)
 

Nie idź przede mną, bo może za tobą nie pójdę. Nie idź za mną, bo może nie potrafię pokazać ci drogi. Idź koło mnie i bądź moim przyjacielem. http://wendol.cba.pl wendol@o2.pl
79277

18 maja 2014

Miałem dziś niefajną sytuację...
Zostałem "zaalarmowany" i "wezwany" do udzielenia pomocy. To co usłyszałem i to o czym wiedziałem wcześniej dało mi taki obraz sytuacji, że żonę lub któreś z dzieci niedalekiego sąsiada trzeba szybko gdzieś zawieść samochodem. Tak to zrozumiałem nie oczekując szczegółowego wyjaśniania sytuacji. Stwierdziłem tylko, że nie ma co czekać- wziąłem tylko dokumenty i włożyłem buty i do samochodu! (z tym bełkoczącym coś sąsiadem- był pijany)
Po drodze dopiero zorientowałem się mniej więcej, że nie chodzi o pogotowie, czy coś w tym stylu i dopiero wtedy zacząłem racjonalnie wszystko rozważać....
Nie będę opisywał wszystkiego, bo to nie ma wielkiego sensu, ale skończyło się na tym, że zawiozłem tego typa do bankomatu, potem do sklepu, gdzie kupił sobie flaszkę i dla mnie piwo (za przysługę- fajny jestem, nie?), a potem do jego wujka na dokończenie libacji alkoholowej...
JA PIERDOLE! Jak wróciłem do domu i opowiedziałem o co chodziło (u mnie w domu też wszyscy zrozumieli, że coś złego się wydarzyło i trzeba szybko kogoś gdzieś przewieść)- zapadła taka cisza.... Nikt nie wiedział co powiedzieć. Zaczęli się dopiero odzywać jak przerwałem ciszę głośnym wyklinaniem tego bydlęcia...

Dziś rano moja żona jechała rowerem do kościoła i przejeżdżając obok tego sąsiada zauważyła radiowóz policyjny na podwórku...
dwie godziny później po prostu dodałem dwa do dwóch i wyszło mi, że po odjeździe policjantów ten pijaczek coś nawyczyniał i zrobił komuś krzywdę...
Po powrocie do domu miałem ochotę zawrócić auto i pojechać, żeby mu wpieprzyć (jak już przemyślałem sobie swoją naiwność).
Jak takich typów "nawracać" bez bicia? Chyba się nie da...

Takie rzeczy nie dotyczą tylko kościółka- wszędzie są pasożyty...

Wiem, że to nie w temacie, ale chciałem to gdzieś "zrzucić", bo nadal mam napięte nerwy :(

Eeeeech ludzie...
 
79277

18 maja 2014

Aha- facet jest super wierzący i super praktykującym katolikiem. Niemal co niedziela do kościółka z żoną i dziećmi na mszę... I stoją tak (widziałem, bo czasem tam bywałem) robiąc te swoje uduchowione miny, pozując na porządnych ludzi, mamrocząc coś pod nosem- niby modlitwę...
:(



79277:
Wiem, że to nie w temacie, ale chciałem to gdzieś "zrzucić", bo nadal mam napięte nerwy :(


Źle zbudowane zdanie, ale nie chce mi się go przetłumaczaqć- sorry. Nie bierzcie go pod uwagę- to wszystko jest nie ważne... :(

Po takich (między innymi) sytuacjach czuję taki wstręt do ludzi, że na nic nie mam już ochoty. Nie chce mi się z nikim gadać...
 
wendol

19 maja 2014

Spoko - taki człowiek prędzej, czy później tak przegnie, że poniesie poważne konsekwencje.
Tylko szkoda, że inni się z nim męczą.
Była w szkole przerabiana taka książeczka pt. "Moralność pani Dulskiej" - o tym, jak to "brudy pierze się" we własnym domu..., bo, co ludzie powiedzą?
Są kobiety, które męczą się latami z takimi typami (są nawet bite) i ich kryją...
Konsekwencje ponoszą nie tylko one same, ale i dzieci.
Nie rozstaną się, bo to byłby "wstyd" przed ludźmi. A niech dalej robią sobie krzywdę :/

http://www.ebaumsworld.com/audio/play/80907779/
 

Nie idź przede mną, bo może za tobą nie pójdę. Nie idź za mną, bo może nie potrafię pokazać ci drogi. Idź koło mnie i bądź moim przyjacielem. http://wendol.cba.pl wendol@o2.pl
79277

20 maja 2014

wendol:
Spoko - taki człowiek prędzej, czy później tak przegnie, że poniesie poważne konsekwencje

Darku. Obawiam się tego człowieka. Ja nie lubię przemocy, nie lubię bójek ,walki... To głupie i niepotrzebne moim zdaniem...
Pamiętam dlaczego nieraz w szkole (czy w innych miejscach) byłem "bity"- nawet przez ludzi słabszych fizycznie, psychicznie, mniej sprawnych, zręcznych i w ogóle takich, których mógłbym rozpieprzyć jednym ciosem... Raz mi się to zdarzyło- chłopaczek, który mi dokuczał w szkole dobre 2 lata w pewnym momencie przegiął. Wlał o jedną kropelkę za dużo do mojej i tak pojemnej czary. Miałem dużo problemów, bo oddałem mu raz i... omal go nie zabiłem. Było pogotowie, intensywna terapia... Miałem wtedy około 12 lat...
Zawsze boję się uderzyć... Nie ze względu na to, bo nie chcę mieć problemów,l tylko dlatego, bo nie chcę nikomu zrobić krzywdy. Nawet takiemu pasożytowi. Z tego powodu często ustępuję, przyjmuję policzek...
Ten typ, któremu "pomogłem" jest bardzo niebezpieczny i upierdliwy...
Ubzdurał sobie, że jesteśmy kolegami (mieszkam tu dopiero 6 lat i nigdy z nim nie robiłem niczego- jak mi powiedział cześć, to odpowiedziałem, ale przeważnie unikam kontaktu z nim).
Wiem (bo znam się trochę na ludziach i ich psychikach), że jak raz udało mu się ze mną tak "pograć", to teraz za każdym razem gdy będzie miał potrzebną "potrzebę"- będzie przyłąził i zawracał dupę. To jest typ człowieka (moim zdaniem, któremu nie można po prostu odmówić i nie stać się celem zemsty). Nie chodzi o mnie... Ja sobie dam z nim radę (biorąc pod uwagę tylko mnie). Ale jeśli zagrozi mojej żonie i córce- obawiam się, że będę do Was pisał z celi... Lub wcale...
To typ niezrównoważony psychicznie, dla którego najważniejsze to: popić i "popierdolić". To gówniarz (jeśli chodzi o wiek) w porównaniu ze mną, ale jest cholernie niebezpieczny przez to co mu może strzelić do łba.
Rozmawiałem o tym z żoną i mówiłem jej o swoich odczuciach (już przywykła, że przeważnie się sprawdzają). Powiedziałem jej, że jeszcze raz tu przyjdzie po podobną przysługę, to go wykopię (to chłystek- fizycznie żaden problem), ale to świr i obawiam się, że kiedyś może nas w nocy podpalić, lub coś w tym stylu...
Boję się tego i już mam ochotę się wyprowadzić. Ja osobiście nie boję się konfrontacji, ale jak zagrozi moje córci- zabiję...

To typ który jest regularnie odwiedzany przez policję, bo raz po raz gania po domu z siekierą za żoną, teściem (też niezłe- pijackie ziółko). Trójka dzieci... Czy czwórka??? Nie wiem sam... Szkaoda mi ich cholernie...
Jego żona- piękna i niegłupia dziewczyna (głupia z jednego- wiadomego powodu), która w wieku 17 lat postanowiła stracić dziewictwo na wiejskiej dyskotece). (a jednak idiotka)
Znalazła chętnego- teraz zasuwa za nią z siekierą. Oczywiście po zaliczeniu "wpadki" wyszłą za niego za mąż, bo :CO LUDZIE POWIEDZĄ"... To jest zajebiste myślenie- rodzice wolą wydać córkę katu niż słuchać jak "kościółkowa", "świątobliwa" społeczność mówi o nich wytykając palcami. A mówili by- "O! To panna z dzieckiem! Puszcza się! To kurwa!" Brakowało by tylko tekstu: "ukamienować ją"...
Mimo, że ta dziewczyna okazała się wyjątkowo głupia- szkoda mi jej. Cholernie szkoda, bo mimo wszystko to dobra osoba. Dbająca o dom, o dzieci, o wszystko co w życiu ważne... Chciałbym jej jakoś pomóc, a jednocześnie sobie myślę (bardzo "współcześnie", bardzo "nowocześnie): "a co mnie to, kurwa, obchodzi?"

Nie mniej jednak- typa się obawiam, bo jest nieobliczalny i jak jeszcze raz tu przyjdzie- będę musiał odpowiednio zareagować. Dałęm się wciągnąć w problemy, chcąc pomóc.. Pomoc się nie opłaca...

Ostatnie wypadki moja żona podsumowała tak: (jadnak moja ukochana to "luzaczka" :))
"Pomogłeś choremu do stać się na pogotowie, żeby mógł kupić sobie kroplówkę..."
Czyli zawiozłem pijaka do monopolowego po flaszkę...

:(
 
Ilość wypowiedzi w tej dyskusji: 1626
Poprzednia strona | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | .. | 81 | 82 | Następna strona
Nowy temat  |  Spis tematów Nowszy wątek  |  Starszy wątek

Proszę zalogować się aby zabrać głos na forum.
Jeśli nie masz konta, możesz w prosty sposób zarejestrować się.